Szkoły rodzenia co roku pieczołowicie przygotowują miliony mam do wydania dziecka na świat. Z drugiej strony, miliony innych kobiety w prymitywnych społeczeństwach radzą sobie dobrze bez żadnych lekcji. To właśnie są też dwa dominujące trendy w podejściu do porodu – edukowanego i nastawionego na kontrolę oraz zdanego na siły przyrody. Jak się łatwo domyślić, w każdym tkwią szanse i zagrożenia.
Niezależnie od podejścia, parcie związane jest nierozłącznie z drugą fazą porodu (https://beta.niebieskiepudelko.pl/4-okresy-porodu-jak-przebiega-porod-i-na-jakie-fazy-sie-dzieli/), kiedy szyjka macicy rozszerzyła się już do książkowych 10 cm. Przypomnijmy, że pierwsza faza porodu, która może ciągnąć się nawet godzinami, jest na swój sposób bierna – odchodzą wody płodowe, a silne skurcze skracają i rozszerzają szyjkę. Kobieta musi praktycznie jedynie radzić sobie jakoś z bólem. Na tym etapie parcie jest niepotrzebne i niewskazane.
Moment rozpoczęcia parcia nie jest określony jednoznacznie – według starej szkoły pacjentkom położniczym radzono by parły, gdy tylko rozwarcie osiągnęło 10 cm. Obecnie coraz częściej radzi się, aby poczekać na naturalną potrzebę parcia. Aktywna część drugiej fazy porodu jest bowiem najbardziej stresująca i niebezpieczna dla płodu, dlatego w świetle współczesnej medycyny, istotne jest, aby ją skrócić do minimum. Nie oznacza to jednak, że mamie i dziecku nie należy się krótki odpoczynek, zwłaszcza, jeśli któreś nie radzi sobie zbyt dobrze! Istnieje wiele obserwacji wskazujących, że niektóre położne są zbyt gorliwe, dyktując zbyt szybkie tempo i nie pozwalając na chwilę odsapnięcia.
W przypadku porodu ze znieczuleniem (https://beta.niebieskiepudelko.pl/porod-ze-znieczuleniem/) naturalny instynkt parcia jest znacznie opóźniony, nawet o 2 godzin od rozpoczęcia drugiej fazy porodu. I w tym wypadku jednak współczesne źródła medyczne polecają czekać na spontaniczny odruch, która mama powinna poczuć mimo zaaplikowanej anestezji.
Klasyczny poród w obecności położnej lub douli przebiega według uzgodnionego wcześniej scenariusza. Po stwierdzeniu rozwarcia na 10 cm asystentka instruuje rodzącą, aby na początku każdego skurczu wzięła głęboki oddech, wstrzymała go głęboko w płucach i zacisnęła mięśnie brzucha. Położna odlicza wówczas do 10, pozwala wypuścić powietrze, nabrać je ponownie i znów przeć przez 10 dalszych sekund. Optymalnie w czasie jednego skurczu poleca się zmieścić trzy takie serie parcia.
W tym scenariuszu kobieta więc oddaje się całkowicie w ręce asystentki, wykonując jak najdokładniej jej polecenia. Dla wielu przyszłych mam taki scenariusz jest bardzo komfortowy, bowiem ogranicza margines bezradności i niepewności, pt. kiedy, jak długo i jak często. Zewnętrzne instrukcje mogą również działać motywująco na pozbawioną sił i cierpiącą bóle pacjentkę.
Gdy główka ukaże się w kanale rodnym położna może zażądać wstrzymania parcia, tak, aby udało się uniknąć spontanicznego rozdarcia sromu. Czasem proponuje się wówczas nacięcie, czasem po prostu delikatne parcie.
Alternatywną formą porodu jest parcie podyktowane spontaniczną potrzebą. Jej istnienie jest, jak się łatwo domyśleć, niezbędne dla przetrwania gatunku ludzkiego, jak i wszystkich innych ssaków. W tym scenariuszu również można mieć ze sobą asystentkę, ale raczej niż udzielać konkretnych instrukcji, podpowiada ona jak wsłuchiwać się we własne ciało, na co zwracać uwagę i jak reagować na zarejestrowane odczucia.
W rzeczywistości bowiem tylko część kobiet czuje niepohamowaną potrzebę parcia w momencie, gdy nastąpi całkowite rozwarcie. Niektóre rodzące jeszcze przez kilka godzin znajdują się w fazie biernej. Zgodnie z teorią zwolenników naturalnego parcia, przeczekanie pojawiających się wówczas skurczów bez żadnej aktywności powoduje, że płód przesuwa się samoistnie w dół kanału rodnego, a mama może odpocząć i zebrać siły przed wielkim finałem.
Gdy ciało samo już poprosi o parcie – a jest to dość trudnie do nie zauważenia – kobieta może zgodnie z własną intuicją przeć najpierw powoli i ostrożnie, niekoniecznie przy każdym skurczu. Spontaniczne parcie odbywa się zazwyczaj bardziej nieregularnie, jest krótsze, ale częstsze. Potrzeba silniejszego i intensywniejszego wysiłku pojawia się też zwykle sama, gdy główka zacznie już uciskać mięśnie otaczające pochwę, pęcherz i odbytnicę. Ostry piekący ból przed urodzeniem główki w sposób naturalny zachęca z kolei, aby znów spowolnić i przeć ostrożnie.
W 2017 roku sporządzono analizę zbiorczą ośmiu studiów porównujących wyniki obu wspomnianych wyżej podejść. Okazało się, że w zakresie zdrowia i bezpieczeństwa nie ma zasadniczych różnic! Naukowcy radzą więc przyszłym mamom, aby śmiało wybierały sposób parcia odpowiadający ich oczekiwaniom, osobowości czy doświadczeniom.
Tym niemniej, można znaleźć także i inne studia sugerujące, że parcie wedle narzuconych wskazówek zwiększa ryzyko uszkodzeń układu moczowego, pęknięcia krocza, a także konieczności jego nacięcia. Zwiększone ma być również zagrożenie otrzymania przez noworodka niższej oceny w skali Apgar (https://beta.niebieskiepudelko.pl/skala-apgar-od-1-do-10-i-pierwszy-krzyk-po-porodzie/), zaburzeń w rytmie serca płodu, a także interwencji położniczych (https://beta.niebieskiepudelko.pl/porod-zabiegowy-cesarskie-ciecie-zabieg-kleszczowy-lub-prozniociag-polozniczy/) od użycia kleszczy po cesarskie cięcie.
Trudno jest więc jednoznacznie doradzić każdej kobiecie jak powinna przeć. Owszem, wydaje się, że zdanie się na naturalny instynkt nie ma zasadniczych wad, o ile nie korzystamy ze znieczulenia podpajęczynówkowego lub zewnątrzoponowego, kiedy biologiczne procesy są w pewnym stopniu zagłuszone, a porodowy „coaching” może naprawdę pomóc. W innych wypadkach warto jednak zdać się na własne serce!
Tagi: nauka parcia w czsie porodu, parcie w czasie porodu, poród
Dodaj komentarz