Wychowanie bezpieluszkowe, inaczej komunikacja eliminacyjna (z ang. EC – Elimination Communication) to pomysł, który ponoć jest najbliższy ludzkiej naturze i praktykom tradycyjnych społeczeństw – tych sprzed wieków i tych współczesnych, żyjących w mniej rozwiniętych częściach świata. No bo przecież ludzkość przetrwała bez pieluszek jednorazowych długie dziesiątki tysięcy lat i bez wątpienia planecie Ziemi było wówczas znacznie lżej.
Naturalnie, sama nazwa metody jest pewnym przekłamaniem, bowiem nawet najbardziej dogmatycznym wyznawcom wychowania bezpieluszkowego kilka pieluch przewinęło się przez ręce. Najczęściej wybierają oni jednak pieluszki tekstylne, jako bardziej ekologiczne, co ma o tyle sensu, że plan jest taki, aby używać ich jak najrzadziej.
Istota komunikacji eliminacyjnej polega bowiem na tym, że matka i ojciec uczą się obserwować zachowanie noworodka i wyłapywać znaki świadczące o potrzebie siusiania lub opróżniania się. Częścią tej metody jest również systematyczne wystawianie maluszka z gołą pupą nad sedes i umywalkę i zachęcanie oraz przyzwyczajanie go, aby wykorzystywał te właśnie momenty do załatwiania swych potrzeb. Według specjalistów EC trening najlepiej zacząć już z noworodkiem.
Dziecko przez większą część dnia i nocy ubrane jest w tekstylną pieluszkę, na tzw. „wszelki wypadek”. Nie od razu odczytywanie sygnałów idzie rodzicom sprawnie, tym bardziej, że noworodki w stanie przebudzenia mogą siusiać nawet co 15-20 minut. Zabezpieczenie rozwiązuje więc poważny problem przebierania i prania po każdym dniu żmudnej, toaletowej edukacji.
Gdy opiekun uzna to za stosowne – na podstawie zachowania maluszka lub w oparciu o zegarek – „wysadza” dziecko nad nocnik, toaletę czy wiadro postawione obok łóżeczka. W tym celu rozebrane do pasa niemowlę podtrzymuje się w pozycji na kucki, przyginając mu nóżki do brzuszka, co ma ułatwiać również stymulację pęcherza oraz jelit. Mamy często wydają w tym czasie dźwięki typu „szszszsz……”, które są elementem komunikacji mającej dać bobasowi do zrozumienia, czego się po nim oczekuje.
Praktycy zachwalający bezpieluszkowe wychowanie twierdzą, że niemowlęta poprzedzają siusianie i wypróżnianie serią grymasów, krzyków, jęków i wystarczy dobrze obserwować, aby się ich nauczyć. Nawet wybudzanie się w nocy czy stęknięcia podczas karmienia piersią są znakiem, że dziecko należy „wystawić”.
Na spacerach najczęściej wykorzystuje się połączenie pieluszek tekstylnych oraz okazyjnego wysadzania dziecka, w zależności od możliwości. W aucie rodzice wykorzystują natomiast wiadro lub chłonny ręcznik z nieprzemakalną podkładką.
Po co to komu? Poza oczywistą korzyścią polegającą na ograniczeniu nakładów finansowych na kupno pieluszek jednorazowych oraz zmniejszeniem zasadniczego balastu ekologicznego z nimi związanego, zwolennicy komunikacji eliminacyjnej wskazują szereg innych pozytywnych stron, przede wszystkim:
Naturalnie, wychowanie bezpieluszkowe nie jest drogą usłaną różami. Nawet zwolennicy metody podkreślają, że wymaga ona wiele cierpliwości i empatii ze strony rodziców, którzy mimo braku snu i innych codziennych kłopotów, nie mogą denerwować się na dziecko, któremu nie udało się zakomunikować potrzeby. W praktyce wychowanie pieluszki wymaga również, aby dziecko minimum przez pierwszy rok życia było w domu z kimś bliskim, a życie rodziny było podporządkowane raczej jego potrzebom niż zachciankom dorosłych.
Niestety, lekarze pediatrzy niekoniecznie popierają komunikację eliminacyjną i to z innych przyczyn niż tylko praktyczne. Okazuje się bowiem, że metoda ta rzeczywiście działa i niemowlęta przed ukończeniem pierwszego roku uczą się wstrzymywać fizjologiczne potrzeby aż do momentu wystawienia nad toaletę. Co dorosłym może wydawać się wspaniałe, nie służy jednak wcale niedojrzałemu organizmowi, którego układ moczowy i wydalniczy wciąż jeszcze się rozwijają. Próby kontrolowania go i „wstrzymywania” często kończą się problemami – infekcjami pęcherza, późniejszym nietrzymaniem moczu, a także uporczywymi zaparciami.
Warto wiedzieć, że zdaniem urologów same zaparcia są poważnym problemem u małych dzieci, odpowiadając w dużej mierze za nocne moczenie, zapalenia dróg moczowych i popuszczanie moczy w czasie dziennych aktywności. A wszystko to dlatego, że niemowlę uczy się zatrzymywać odruch parcia, aż mama wystawi go nad sedes…
Jak widać trudno jest jednoznacznie ocenić wychowanie bezpieluszkowe, bo sporo argumentów przemawia za i przeciw. Z pewnością nie warto czynić z niego dogmatu, który zdominuje okres niemowlęctwa, grożąc na dodatek zdrowotnymi konsekwencjami. Wiele mam pozostawia sobie więc ideę komunikacji na tematy toaletowe na późniejsze miesiące, np. gdy dziecko osiągnie pół roku i nauczy się samo siedzieć. Pediatrzy i w tym wieku są jednak zwykle przeciwni wystawianiu na nocnik, twierdząc, że dopiero dwuletnie dziecko ma tyle rozwinięty układ moczowy i wydalniczy, aby mogło być „trenowane”.
Ostateczna decyzja należy oczywiście do rodziców i może być drogą pośrodku – ograniczającą wykorzystanie jednorazowych pieluszek i okazyjnym wystawianiem dziecka nad sedes, ale bez wymuszania na nim rutynowego zachowania.
Tagi: Pieluszki flanelowe, Pieluszki jednorazowe, Pieluszki tetrowe
Dodaj komentarz