Oczywistym jest, że dobrych warunkach czujemy się statystycznie lepiej. Gdy wokół jest ciepło i słonecznie, cała rodzina łatwiej znosi codzienne przeciwności losu, a już kilka chwil na świeżym powietrzu wprawia nas w fantastyczny nastrój. Jesienią jest dokładnie odwrotnie – wystarczy wyjść na chwilę z domu, by wpaść w czarną dziurę…
Można by pomyśleć, że sezonowe wariacje odbijają się na wszystkich mieszkańcach pechowej półkuli jednakowo. Nie jest to jednak prawdą i kobietom naprawdę bywa trudniej. Po pierwsze, wiek rozrodczy to nieustanna walka z hormonami, które bywają wyzwaniem nie tylko dla przyszłej mamy, ale i kilka lat po porodzie. Spora część z nas co miesiąc boryka się z objawami zespołu napięcia przedmiesiączkowego (PMS), który według naukowców jest blisko związany z ryzykiem rozwoju depresji. Po drugie, ciąża sama w sobie jest huśtawką nastrojów wynikających nie tylko z hormonów, ale także strachu przed poronieniem, odpowiedzialnością czy macierzyństwem. Przechodzić przez to wszystko w szarudze i strugach smutnego deszczu? Nic specjalnego.
Po trzecie, poród dziecka jest tak drastyczną zmianą w życiu kobiety, że stajemy nierzadko w obliczu totalnej bezradności, przeciążenia i braku akceptacji dla samej siebie. A do tego jeszcze dochodzi realna groźba depresji poporodowej. Nawet jeśli uda się nam jej uniknąć, czekają nas i tak obawy o zdrowie niemowlaka, prawidłowy rozwój dziecka, kolejne dni płodne itd. Jeśli rodzina jest większa, jesień dodatkowo wprowadza nerwy związane z powrotem starszych dzieci do szkół i przedszkoli, bo też realia codziennych prac domowych, drugich śniadań i zajęć dodatkowych najczęściej spadają na mamę. I jak tu zachować pogodę ducha?
We współczesnej psychiatrii wyróżnia się już zaburzenie zwane depresją sezonową (SAD). Mowa o problemie, który w samych tylko Stanach Zjednoczonych dotyka 11 milionów ludzi rocznie! Dokładne przyczyny nie są znane, ale podejrzewa się, że to niedostatek światła słonecznego oraz witaminy D wpływają dewastacyjnie na produkcję serotoniny w mózgu. Pojawia się apatia, chroniczne zmęczenie, przybieranie na wadze, przygnębienie. Nietrudno sobie wyobrazić, że mama w ciąży lub kobieta, na której głowie znajduje się cała rodzina i wychowanie dzieci, są szczególnie dobrymi kandydatkami do jesienno-zimowej depresji.
Niezależnie od naturalności pór roku i zmieniających się nastrojów, depresja, ani nawet klasyczny „blues” nie powinny być stanem akceptowalnym. Zdrowie matki w ciąży i po porodzie nie jest bowiem kwestią osobistego dyskomfortu, ale dobrobytu całej rodziny, zwłaszcza najmłodszych. Smutek ma zaś niewiarygodną tendencję do spiralnego pogłębiania się, jeśli tylko damy mu szansę. Z każdą oznaką chandry należy więc aktywnie walczyć, nie wahając się poprosić o pomoc bliskich. Po to mamy właśnie związki partnerskie, abyśmy mogli na sobie nawzajem polegać!
Zanim blues zmieni się w prawdziwą depresję, która utrudni Ci wykonywanie podstawowych czynności, takich jak pielęgnacja niemowlaka czy dbanie o siebie, można zrobić dużo, aby popracować nad własnym samopoczuciem. Mimo szarugi, deszczu i chłodu. Oto co polecają psychologowie:
Sama zobaczysz, że czas szybko zleci i za chwilę będą święta, na które warto się cieszyć wraz z dziećmi!
Tagi: chandra, depresja
Dodaj komentarz