Tu odessać, tam wpompować
Powiększenie piersi własnym tłuszczem, pobranym z bioder lub brzucha? To brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe. I rzeczywiście, nie jest. – Nie ma na razie naukowych dowodów przemawiających zdecydowanie za ta metoda lub przeciw niej – wyjaśnia dr Joanna Kurmanow. – Przede wszystkim, po takim zabiegu do 60 proc. komórek tłuszczowych ulega wchłonięciu (dlatego podaje się go zawsze trochę więcej, niż docelowo potrzeba). W dodatku cześć tłuszczu obumiera (powstaje tzw. martwica tłuszczowa), a torbiele i wapnienia z takiej tkanki mogą w badaniu USG, mammograficznym czy palpacyjnym wyglądać jak zmiany nowotworowe – zaznacza pani doktor. Nie można tą metodą powiększyć biustu więcej niż o jeden rozmiar. Bardziej obiecujące jest enzymatyczne wyodrębnianie z tkanki tłuszczowej komórek macierzystych, a następnie ponowne ich użycie w celu wydłużenia przeszycia tłuszczu. Jest to metoda obecnie już testowana na świecie, ale bardzo droga (powiększenie piersi kosztuje 30–40 tys. złotych).
TEKST: MAŁGORZATA ŚWIECZKOWSKA
malgorzata.swieczkowska@guj.pl
Dodaj komentarz