W języku angielskim istnieje nawet trafne określenie „birth trauma” czyli trauma porodowa. Chodzi o wszystkie możliwe fizyczne kontuzje, które mogą spotkać noworodka na drodze do mamy. Dane statystyczne ze Stanów Zjednoczonych plasują częstotliwość okołoporodowych urazów na poziomie 6-8 przypadków na 1000 żywych urodzeń. Największemu ryzyku podlegają przy tym noworodki o wadze wyższej niż 4,5 kg, a także dzieci rodzone z użyciem narzędzi, takich jak próżnociąg lub kleszcze.
Do najczęstszych pułapek podczas pierwszej podróży dziecka należy dystocja barkowa, czyli sytuacja, w której maluszek przeciśnie już główkę przez kanał rodny, ale jego barki nie chcą przesuwać się dalej. Zahaczają o łuk łonowy matki i uniemożliwiają urodzenie mimo aktywnych skurczów macicy. Niestety, jest to oficjalnie najczęstsza przyczyna śmierci noworodków, która nawet w pozytywnym rozwiązaniu może wiązać się z komplikacjami. W Polsce co roku kilkaset dzieci przychodzi z tego powodu na świat z porażeniem splotu ramiennego. W delikatnej formie jest to zaledwie okresowe uszkodzenie nerwów, które regenerują się z czasem w pełni – na początku noworodek może być jednak nadwrażliwy na dotyk. W poważniejszych przypadkach dochodzi do całkowitego zerwania nerwów, które prowadzi do częściowego lub pełnego niedowładu. Na szczęście, odpowiednio wczesna diagnoza i wdrożenie fizjoterapii obejmującej m.in. specjalistyczne masaże jest w stanie odwrócić część zmian. Czasem wymagany jest jednak zabieg chirurgiczny.
Problem z dystocją barkową polega na racjonalności i umiejętnościach położnika. Zaklinowane w kanale rodnym dziecko może się bowiem udusić, jeśli reakcja nie będzie odpowiednio szybka; z drugiej strony, zbyt pochopne wyciąganie maluszka siłą z łona matki, może uszkodzić bark. Warto wiedzieć, że ryzyko dystocji rośnie wraz z wagą dziecka (ponad 4 kg), otyłością matki i cukrzycą ciążową, oraz położeniem miednicowym płodu.
Czasami przyczyną kontuzji dziecka jest nie tyle sam poród, co monitoring stanu noworodka. Np. pobieranie krwi z główki dziecka w czasie porodu (tzw. pHmetria) może spowodować powstanie krwiaka podokostnowego. Samo użycie próżnociągu jako sposobu na „wyssanie” dziecka z kanału rodnego prowadzi czasem do krwotoków podczepcowych – oba typu krwawień objawiają się podwyższonym poziomem bilirubiny we krwi noworodka i mogą prowadzić do zbierania się krwi i skrzepów wewnątrz czaszki. Choć brzmi to dość przerażająco, prognozy są zwykle dobre, a opieka lekarska ogranicza się do obserwacji. W przypadku anemii spowodowanej krwawieniem podaje się transfuzje.
Do tej kategorii urazów, generalnie niegroźnych dla długoterminowego zdrowia, zalicza się także przedgłowie – niewielki obrzęk surowiczno-krwotoczny, który wynika z naciskania główki dziecka na szyjkę macicy. Ustępuje on zwykle samoczynnie w przeciągu kilku dni.
Wreszcie, czasem użycie kleszczy czy próżnociągu skutkuje otarciami lub uszkodzeniami skóry dziecka. Ze względu na ryzyko infekcji muszą być one pieczołowicie czyszczone i ewentualnie leczone maściami z antybiotykiem.
Ta kategoria urazów okołoporodowych wiąże się z manipulowaniem dzieckiem w trakcie przechodzenia przez kanał rodny. Naciąganie ciałka w połączeniu z jego rotacją może powodować lokalne uszkodzenia nerwów lub nawet całkowite przerwanie rdzenia kręgowego! To oczywiście bardzo rzadki i drastyczny przypadek – najczęściej dochodzi do uszkodzenia nerwu błędnego lub twarzowego, wskutek czego noworodek może doświadczać czasowego lub trwałego paraliżu. Użycie kleszczy w czasie porodu niestety znacząco zwiększa ryzyko urazu nerwu twarzowego.
Dobra wiadomość jest taka, że większa część porażeń nerwowych wynikających z fizycznego uszkodzenia ustępuje sama lub wymaga zaledwie niewielkiego wsparcia ze strony lekarzy. Gorzej rokujący jest paraliż przepony, który może mieć związek z uszkodzeniem nerwu czaszkowego lub wspomnianym wcześniej porażeniem splotu ramiennego. Jednostronne porażenia wiążą się nawet 15% ryzykiem śmierci, podczas gdy obustronne z 50%. Mniej groźne przypadki mają wszak szansę pełnego wyzdrowienia przed osiągnięciem wieku 12 miesięcy!
Siły rządzące akcją porodową są tak silne, że paradoksalnie mogą prowadzić nawet do złamań kości! Najczęściej pojawiają się one przy porodzie w ułożeniu pośladkowych lub bardzo dużym płodzie – stąd czasem decyzja o cesarskim cięciu jest więcej niż uzasadniona. Statystycznie najczęściej dochodzi do złamania obojczyka maluszka, co wiąże się z wyraźnym bólem i ograniczeniem mobilności, ale goi się samo w okresie do 10 dni.
Dalej złamaniom ulegają także kości długie w ramionach i nogach. I znowu, choć to spory dyskomfort dla noworodka, regeneracja jest zwykle szybka, a gips wymagany jest wyłącznie przy złamaniach z przesunięciem kości. Czasem dochodzi również do przemieszczenia nasady kości udowej lub barkowej, co objawia się opuchlizną i płaczem przy poruszaniu kończynami. Niestety, w takiej sytuacji unieruchomienie jest zwykle konieczne.
Gdyby szukać, listę potencjalnych kontuzji okołoporodowych można by jeszcze wydłużyć, choćby o uszkodzenia narządów wewnętrznych, np. wątroby i trzustki. Są to wszystko powikłania możliwe i występujące, ale w bardzo małej proporcji. Świadomość zagrożenia powinna jednak pomóc rodzicom podjąć bezpieczną decyzję co do wyboru miejsca i sposobu rodzenia. Zwłaszcza ciąża z dużym dzieckiem jest wskazaniem do podwójnych konsultacji położniczych.
Tagi: komfort porodu, komplikacje, poród, znieczulenie podczas porodu
Dodaj komentarz