Zmiany, które zachodzą w naszym organizmie w czasie dziewięciu miesięcy oczekiwania na dziecko, nie dają się porównać z żadnym innym okresem w życiu kobiety. Tak wysokie dawki hormonów miewają nie tylko zaskakujący wpływ na nasze samopoczucie i wygląd zewnętrzny, ale mogą również sprzyjać rozwojowi infekcji intymnych. A to przede wszystkim za sprawą ogólnego zwiększenia poziomu wilgotności w pochwie, który przejawia się częstszymi niż normalnie upławami. Tak długo jak są one transparentne i nie mają wyraźnego zapachu, można je traktować jako normalną, fizjologiczną wydzielinę. Czasami mogą jednak zmienić postać, zwiastując zaburzenia mikrobiologiczne.
Ginekolodzy szacują, że aż 1 na 5 ciężarnych obserwuje u siebie oznaki bakteryjnej infekcji pochwy. Należą do nich przede wszystkim silny świąd, ból przy oddawaniu moczu oraz biało-szare upławy. I choć na myśl o bakteriach doszukujemy się zwykle od razu potencjalnego źródła zakażenia, w tym przypadku winne są zazwyczaj po prostu drobnoustroje, które normalnie zasiedlają pochwę każdej zdrowej kobiety, a jedynie pod wpływem hormonów zaczynają się niekontrolowanie rozrastać. Niestety, ta infekcja nie zawsze mija sama, a jej trwanie grozi przedwczesnym porodem, w związku z czym przy wspomnianych symptomach zdecydowanie warto wybrać się do ginekologa. Lekarz powinien pobrać wymaz i na jego podstawie zalecić leczenie antybiotykami dopochwowymi.
Drugą najczęstszą infekcją trapiącą kobiety ciężarne jest drożdżyca (https://beta.niebieskiepudelko.pl/ciazowe-grzybice-pochwy/) wywołana namnożeniem się drożdży z rodzaju Candida albicans. I w tym przypadku mowa o zupełnie naturalnym dla damskich dróg rodnych mieszkańcu, który wykorzystuje nadmierną wilgoć do spontanicznego podboju. Drożdżyca objawia się zazwyczaj pieczeniem i świądem, a towarzyszy im obrzęk i zaczerwienienie genitaliów, czasem palenie podczas siusiania, a nade wszystko zaś gęste białe upławy. Na szczęście, tutaj leczenie jest proste i nie wymaga nawet wizyty u lekarza, o ile jesteśmy pewne, że chodzi o drożdżycę. W aptece można bowiem bez recepty nabyć tabletki dopochwowe na bazie takich substancji jak Clotrimazolum. Są one bezpieczne dla płodu i w ciągu kilku dni powinny rozwiązać nieprzyjemny problem.
Kolejnym drobnoustrojem, który lubi wymykać się spod kontroli w czasie ciąży jest paciorkowiec grupy B, czyli Gram-dodatnia bakteria normalnie zasiedlająca układ pokarmowy nawet co 4-5 każdego człowieka. Naukowcy nie wiedzą dlaczego u niektórych kobiet w czasie ciąży w drogach rodnych dochodzi do nagłego rozrostu w tej złośliwej bakterii, która, niestety, może podczas porodu zostać przekazana dziecku w formie infekcji. Zakażenie paciorkowcem często nie daje przy tym żadnych symptomów, a czasem objawia się klasycznymi symptomami zapalenia dróg moczowych – parciem na mocz, jego mętnością oraz bólem i pieczeniem przy siusianiu.
Na szczęście, w dzisiejszych czasach każdej kobiecie w trzecim trymestrze przeprowadza się badanie na paciorkowca, zwane badaniem GBS, a w razie pozytywnego wyniku podaje się jej zawczasu stosowne antybiotyki.
Oprócz wspomnianego wyżej paciorkowca, na którego rozwój nie mamy praktycznie żadnego wpływu, typowym infekcjom bakteryjnym i drożdżycowym można jednak aktywnie przeciwdziałać. Prewencja nie gwarantuje co prawda 100%-owej skuteczności, ale znacząco ogranicza ryzyko i częstotliwość intymnych problemów.
Ginekolodzy zalecają więc, aby w czasie ciąży:
Tagi: infekcja dróg moczowych, infekcja grzybicza, infekcja wirusowa, infekcje dróg rodnych
Dodaj komentarz